DYSKOGRAFIA / TEKSTY
| powrót |

 

MOJŻESZ

Po dniach czterdziestu wędrówki i postu na szczycie świętej góry
W popiołach dogmatów grzebiąc to wszystko, co miało jakieś znaczenie
Nadspodziewanie świadomie i w zgodzie prawami natury
Sam siebie powiodłem, o zgrozo, sam siebie na pokuszenie.

Ryk siedmiu anielskich szofarów burzowe rozproszył chmury
Bez tchu, bez siły, bez czucia upadłem na kolana
Ku niebu wznosząc ręce w podzięce z ofiarą ze szklanej rury
A krzew gorejący w niej prawdą, przemówił głosem Pana.

Oj żesz, Mojżesz! Luzuj gumę, Mojżesz!
Kurwa, Mojżesz! Luzuj gumę!

Starca źrenicę wyraźnie ujrzałem, wszechczasu pokrytą bielmem
W przekrwioną słońca tarczę wpisaną co za horyzont się chowa
By chwilę ostatnią, ostatnie swe tchnienie czerwienią podkreślić subtelnie
A krzew gorejący ze szklanej rury znów rzekł do mnie te oto słowa:

Oj żesz, Mojżesz! Luzuj gumę, Mojżesz!
Kurwa, Mojżesz! Luzuj gumę!