HALO!
HALO! Ja
prosię w prosie po tantum rosie gdy w bruzdach nabruĽdzić zamarzy Dar niepamięci
w podróży mi służy - Zwłaszcza do ludzkich twarzy Dropsy
i draże w czwartym wymiarze, W ustach żużel, na oczach bielma, Kino w time-lapsach,
a na synapsach Ognie ¶więtego Elma I
ci±gle słyszę… I to mnie kołysze… Na osi czasu… Szum lasu… Halo,
halo! Halo, halo! Halo, halo! Co¶ przerywa! Okiem
frustrata rzucam na lata Co z pr±dem spłynęły na marne Nie patrzę psu w
oczy by na mnie nie skoczył Gdy zżeram mu such± karmę. Zwoje
przenika ciężka panika Co tu się jeszcze się odjebie? Odwracam przeponę
na lew± stronę Lucynko, diamenty na niebie! I
ci±gle słyszę… I to mnie kołysze… Na osi czasu… DĽwięk szklanych obcasów… Halo,
halo… W
pajęczyn tęczy po cichu jęczy Ludu bohater na pół przecięty, Przed nim
baranek, nad nim motylek, Lucynka, niebo, diamenty Ja
zjeb, element wykolejony, Ułom milcz±cy po¶ród dam dworu Na wieki wieków
wtatuowany W kinematykę kolorów. I
ci±gle słyszę… i to mnie kołysze… Na osi czasu… Halo,
halo…
|